Ciekawie się ostatnimi czasy porobiło. Mam na myśli to, co dzieje się z rynkiem gier i filmów. Jeszcze w połowie lat 90-tych trudno było nakręcić film na podstawie gry. Tym bardziej odnieść sukces kasowy. A co dzieje się dzisiaj? Przynajmniej raz w roku musi wyjść film na podstawie jakiejś gry komputerowej. "Tomb Raider" to jedna z najsławniejszych serii, więc kwestią czasu było przeniesienie fabuły na duży ekran.

Nie pamiętam, czy wcześniej przeszedłem grę, czy obejrzałem film. Nie mniej jednak muszę przyznać, że klimat gry pozostał nienaruszony, a to duży plus w takiej produkcji. Do tego Angelina Jolie to idealna Lara Croft. Trudno mi dziś oceniać ten film. Oglądałem go kilkakrotnie. Najbardziej podobał mi się za drugim razem. Później zupełnie mnie obrzydził. Mimo tego, nie żałuję spędzonego przy nim czasu.

Fabuła jest banalna, choć i tak jak na filmy amerykańskie całkiem ciekawie wymyślono scenariusz. Film opowiada jedną z przygód dzielnej Tomb Raiderki, która to musi ocalić świat. Wszystko sprowadza się do odnalezienia machiny czasu, razem z dwiema częściami klucza. Dla mnie to po prostu kalka "Indiany Jonesa" opakowana w nowe efekty. Atutem filmu są niewątpliwie egzotyczne miejsca, w jakich film był kręcony. Do tego fajna muzyka i dobre efekty specjalne. Osobom nie grającym wcześniej w grę nie polecam.